Odkad lata temu obejrzalem po raz pierwszy Fitzcarraldo Wernera Herzoga (do dzis moj ulubiony film) marzylem o tym, by poplynac Amazonka i dotrzec do Iquitos. Zadne inne pragnienie podroznicze nie dorastalo mu do piet. Trudno wiec opisac co czulem,gdy w piatek w poludnie wplywalismy do portu najwiekszego miasta na swiecie, do ktorego nie mozna dotrzec droga ladowa. Ponad 400 000ludzi w sercu dzungli. Port jest ogromny, pogrozony w absolutnym chaosie,plywaja po rzece na tej wysokosci ogromne transportowce i malutkie czolna, tragarze prosto ze swoich lodzi wskakuja na nasz poklad i lapia banany,psy szczekaja,naganiacze krzycza o najlepszych hostelach, a my wysiadamy poszerokim na 20 centymetrow trapie prosto w bloto.Potem mototaxi (samochodow jest bardzo niewiele -wszystko przeciez trzeba sprowadzic rzeka) i w droge docentrum. Miasto zachwyca.Gwar, palmy, kolonialne budynki, uliczni sprzedawcy, tlok, rzeka (!). I powietrze jak dzungli,ktora czycha doslownie za rogiem. Na glownym placu zelazny dom' -zaprojektowany p´rzez Eifla (tego od wiezy) i sprowadzony w kawalkach przez oceani selwe w czasach najwiekszej swietnosci,czyli goraczki kauczukowej. zostajemy tu na cale 5 dni,wypelnione spacerami, poszukiawniem dobrego jedzenia, wycieczka na farme motyli (i przytulek dla dzikich zwierzat odzyskanych z czarnego rynku). A po 3 dniach przenosimy sie z naszego tymczasowego hostelu do miejsca, ktore w jakis sposob wienczy caly etap wyprawy.
I tak, dzieki Ewie, zdecydowalismy sie na ta podroz. Przemierzylismy tysiace kilometrow, przejechalismy przez Andy, plywalismy Amazonka, przeszlismy to wszystko o czym mogliscie czytac,a teraz siedzimy w Casa Fitzcarraldo, spimy w apartamencie,ktory zajmowal klaus Kinski podczas krecenia najlepszego filmu swiata ( :) ),gosci nas Walter Saxer -producent przez lata wspolpracujacy z WerneremHerzogiem, wspinamy sie na szczyt 4 pietrowegodomku na drzewie. za oknem palmy, a ocelot wlasnie zjada swoje sniadanie. Naprawde jestem w siodmym niebie.